Miranda od zawsze dążyła do perfekcji, chciała być najlepsza, we wszystkim co robi. Chciała być taka sama, a nawet lepsza od swojej rywalki.
Rozglądała się po wiwatującym tłumie i ujrzała jego. Obiekt jej westchnień od drugiej klasy podstawówki, Davida Keynesa. Stał i z wielkim zapałem klaskał w swoje duże dłonie dla swojej dziewczyny, miss perfekcji Julie Anderson. Miranda z trudem się powstrzymała by nie zepchnąć jej z podium, tak, aby wylądowała w szpitalu ze złamaną nogą lub ręką. Zdecydowała się na wymuszony uśmiech i stała tak przez pięć minut, dopóki pozwolono im zejść z podium.
-Gratuluje.- powiedziała jej jak zawsze miła i uprzejma Julie
-Dziękuje, tobie też gratuluje.-na twarzy Mirandy znów zagościł wymuszony uśmiech.
-Dzięki.-mruknęła Julie, po czym pobiegła rzucić się na szyję swojemu chłopakowi.
Zaczęli się całować i przytulać tak, jakby nie widzieli się od roku. Nie zwracali uwagi na nikogo innego, dla niej liczył się tylko on, a dla niego ona.
-Moglibyście nie publicznie?- spytała egoistycznie Miranda
-Nie, musimy tutaj.- David pokazał jej białe zęby i wrócił do całowania się ze swoją dziewczyną.
Miranda bardzo chciałaby znaleźć się na miejscu Julie. No bo w końcu kto nie chciałby być w objęciach swojego ideału? Ze smutkiem poszła do szatni, aby zamienić stój baletnicy na różową bluzkę D&G, marynarkę Miu Miu, oraz obcisłe, czarne spodnie z Topshop. Zgrabnie zarzuciła na swoje ramię torebkę Karen Miller i szybkim krokiem opuściła szatnie udając się wprost do drzwi. Pchnęła je i poszła do swojej dwupiętrowej willi z basenem.
** TYMCZASEM W DOMU U VIGIERÓW **
-Lauren! Aria! Chodźcie tu szybko!- krzyczała mama leżąc na kanapie jak królowa
Wtedy do pokoju wparowała Lauren, a za nią Aria. Usiadły wygodnie na częściach kanapy, które nie były zajęte przez ich rodzicielkę.
-Chciałabym wam coś ogłosić...-zaczęła Florence Vigier, matka Arii i Lauren
-No?- spytała z zaciekawieniem jak zawsze ciekawska Aria
-Jestem w ciąży...-matka szepnęła cicho.
Dziewczyny osłupiały, wpatrywały się w swoją matkę z niedowierzaniem. Florence, czterdziestoletnia kobieta spodziewała się trzeciego dziecka?
-To wspaniale!- rzuciła się jej na szyję Lauren, nastolatka zaczęła ją ściskać i obcałowywać zadając najróżniejsze pytania, zaczynając od imienia kończąc na miesiącu ciąży.
Aria natomiast cicho wyszła z salonu i wgramoliła się do swojego, przytulnego pokoju, którego ściany miały jasno różowy kolor. Usiadła wygodnie na drewnianym łóżku, które w ogóle nie pasowały do wystroju pokoju. Zakryła twarz w dłoniach nie mogąc powstrzymać potoku łez, które spływały jej po policzku. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Matka nie mogła być w ciąży. Aria jest starsza od swojej siostry Lauren o rok. Kiedy jej malutka siostra przyszła na świat rodzice całą uwagę skupili na mniejszym dziecku. Aria odeszła dla nich na drugi plan. Teraz, kiedy matka spodziewa się trzeciego dziecka wkrótce może zapomnieć o Lauren, a tym bardziej prawdopodobne, że przestaną się już w ogóle zajmować starszą córką.
Aria wyszła na chwilę ze swojego pokoju do łazienki, aby obmyć twarz tak, żeby rodzice nie poznali po niej, że płakała. Dziewczyna opadła bezsilnie na krawędź wanny. Rozmyślała długo nad sensem swojego życia. Nachodziły ją same pesymistyczne myśli. Zaczęła krzątać się po dużej łazience. Nagle zatrzymała się widząc pod ręcznikiem zeszyt. Aria z ciekawości podniosła go i zobaczyła, że ten zeszyt został podpisany "Lauren Vigier, pamiętnik". Był akurat otwarty, więc Aria zaczęła nerwowo przerzucać kartki, zatrzymała się na dzisiejszej dacie. Lauren pisała w dniu dzisiejszym tak:
Dzisiaj do mojej klasy doszedł pewien chłopak. Kiedy nasza wychowawczyni, pani Emma Stone wprowadziła go do sali omal nie zemdlałam. Był bardzo przystojny, jego blond włosy prawie zasłaniały jego oko, miał zielone oczy i charakterystyczne pieprzyki na szyi. Ma na imię Harry Wilson i pochodzi z Chicago. Z tego co wiem mieszka na Wall St. Wydaje się być miłym chłopakiem, sympatycznym. Usiadł za mną, to dobrze, ponieważ gdyby siedział przede mną rozpraszał by mnie na lekcjach!
Aria powstrzymała się od śmiechu zasłaniając usta dłonią. Jej kochana siostrzyczka Lauren była zakochana, jakie to słodkie, taka nastoletnia miłość. Aria dalej kartkowała strony, zatrzymała się na pewnej notatce:
Już za dwa tygodnie jest w naszej szkole konkurs talentów! zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie wystąpić w nim grając na fortepianie moją autorską piosenkę. Byłoby świetnie zobaczyć co ludzie sądzą o mojej pasji do grania.
Arie zaciekawiła ta informacja, ponieważ Lauren nigdy nie wspominała jej o swojej pasji. W sumie się nie dziwiła, bo Lauren cały czas zamyka się w swoim pokoju i Bóg wie co ona tam robi. Zaraz, zaraz "Za dwa tygodnie..."? Lauren pisała to w dniu 7 marca, a dziś jest 17 marca. To znaczy, że ten cały jej konkurs talentów jest niedługo
-Aria wychodź stamtąd!- krzyknęła Lauren uderzając pięściami w drzwi łazienki.
-Już!- Aria pośpiesznie schowała pamiętnik pod ręcznikiem, tak jak był ułożony wcześniej, po czym otworzyła drzwi siostry.
-Co ty tam tak długo robiłaś?!- spytała Lauren z podniesionym tonem
-A jak myślisz, co można robić w łazience?-odpowiedziała sarkastycznie Aria.
-Aha...matka cię szuka.- zmieniła temat, po czym popchnęła siostrę i weszła szybko do łazienki.
Aria powędrowała do salonu, gdzie nadal na kanapie wylegiwała się Florence.
-Chciałaś coś?- Aria wymusiła uśmiech
-Nie cieszysz się, że będziesz miała kolejne rodzeństwo?
-Tak, cieszę się...-mruknęła Aria- idę do siebie.
Aria praktycznie pobiegła do pokoju. Rzuciła się na łóżko powstrzymując kolejny napływ łez. Aria najchętniej znalazłaby się teraz w swojej rodzinnej Tuluzie na kolanach swojej babci Yves. Chciała mieć znowu pięć lat, wtedy nie przejmowałaby się niczym oprócz tego, że 4 letnia Lauren oderwała jej laleczce Polly rękę. Wtedy wszystko było proste, a teraz?
Aria nawet nie wiadomo kiedy zasnęła.
******************************************************
Może być nudny, a to dlatego, że pisałam go w pośpiechu :) chciałam, żeby kolejny rozdział znalazł się jak najszybciej na moim blogu. Chciałabym podziękować:
******************************************************
Może być nudny, a to dlatego, że pisałam go w pośpiechu :) chciałam, żeby kolejny rozdział znalazł się jak najszybciej na moim blogu. Chciałabym podziękować: